Zapraszamy do naszych salonów od pon. do pt.12-18, sob.11-15

W artykule monograficznym poświęconym twórczości Grażyny i Włodzimierza Stelmaszczyków, opublikowanym w „Polskim Jubilerze” nr 1(15), 2002, Janusz K. Głowacki powołuje się na informację, którą podałem w tekście o grupie UFO w katalogu jubileuszowego XV Przeglądu Legnickiego. Pisze tam mianowicie, że: „Na początku lat 70. nie istniała w Polsce możliwość studiowania złotnictwa jako dziedziny sztuki”.

Pan Janusz K. Głowacki prostuje tę moją informację, przypominając o działalności prof. Leny Kowalewicz-Wegner w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych od lat 60. ubiegłego wieku. Jako autor cytowanego tekstu o grupie UFO poczułem się tym samym niejako „wywołany do tablicy” i dlatego pozwalam sobie zaprzątnąć uwagę czytelników następującym wyjaśnieniem.

Mówiąc o studiowaniu złotnictwa artystycznego, wielu z nas myśli o miejscu, gdzie można by się uczyć w trybie co najmniej trzech równolegle prowadzonych specjalistycznych linii edukacyjnych obejmujących:

  • elementy historii złotnictwa jako dyscypliny sztuki stosowanej oraz elementy historii technik i technologii złotniczych;
  • projektowanie dwuwymiarowe i przestrzenne z uwzględnieniem specyfiki dyscypliny, czyli zasad „architektury” obiektów złotniczych;
  • praktykę warsztatową.

Mimo całej, bardzo spektakularnej złożoności i idiomatyczności technik i technologii warsztatowych, świadomie wymieniam warsztat na ostatnim miejscu. Dobre opanowanie warsztatu jest tyle warte, ile my sami będziemy mieli za jego pośrednictwem do powiedzenia. W złotnictwie artystycznym mistrzostwo warsztatowe nie jest celem, jest po prostu niezbędnym środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest stworzenia dzieła sztuki – dzieła złotniczego.

Odnoszę wrażenie, że takiego miejsca nie było wówczas, a i nie wiem, czy istnieje w Polsce nawet obecnie. W dodatku nadal nie ma polskojęzycznego podręcznika złotniczego, a wątpię, aby większość studentów i nauczycieli znała angielski lub niemiecki w stopniu umożliwiającym swobodne korzystanie z podręczników obcojęzycznych. Znajomość historii złotnictwa jest niestety daleka od doskonałości, i to nawet w gronie historyków sztuki. Natomiast osoby występujące w roli nauczycieli zawodu są w znacznej większości bądź samoukami, bądź przyuczyli się lepiej czy gorzej podczas pracy w warsztacie rzemieślniczym. Oczywiście mamy wspaniałych artystów – ale ilu z nich zdaje sobie sprawę, i czynnie realizuje świadomość, że historia – włącznie z najnowszą historią polskiego złotnictwa – jest historią wypracowywania właściwych proporcji pomiędzy sferą twórczą – kreacją, a sferą wykonawczą, czyli warsztatem ?

Złotnictwo artystyczne – czym tak na prawdę jest?

Złotnictwo artystyczne jest jedną z tych dziedzin ludzkiej działalności, gdzie szczególną uwagę należy zwracać na właściwe proporcje pomiędzy sferą twórczą, ideą obiektu, a możliwie doskonałym opanowaniem sfery wykonawczej, warsztatowej. Jak to od lat ktoś powtarza: warsztat jest gramatyką i ortografią języka wypowiedzi artystycznej. W niczym nie negując nadrzędnej roli zamysłu twórczego, należy potwierdzić po raz kolejny konieczność dobrego opanowania spraw warsztatowych. Istnieją dziedziny, gdzie warsztat nie jest tak trudny do opanowania i nie stanowi tak rozbudowanej wiedzy, jak w złotnictwie. Nie trzeba jednak mechanicznie przenosić doświadczeń z jednej dyscypliny do drugiej; musimy sobie uzmysłowić, że jeżeli przystąpimy od razu do realizacji własnych fantazji biżuteryjnych czy złotniczych bez dostatecznego opanowania warsztatu i bez wyrobienia wyczucia materiału, w którym pracujemy, znajdziemy się w sytuacji pisarza tworzącego swe dzieło w nieznanym mu języku lub aktora, który nie zdaje sobie sprawy ze swej wady wymowy. To nie jest apel o martwe kontynuowanie klasyki, ale o działania świadome, bo negacja istniejącego stanu rzeczy, charakterystyczna dla awangardy, winna być aktem świadomym, a nie wynikającym z ignorancji.

Złotnik czy jubiler?

Wielu z nas pada ofiarą znanego faktu, że te same słowa znaczą co innego w języku potocznym, a co innego w sensie fachowym. Jak wiemy, jest to szczególnie odczuwalne, gdy mówimy o złotnictwie, ponieważ złotnikiem jest zarówno artysta tworzący obiekty unikatowe technikami rękodzielniczymi, jak i designer – projektant biżuterii wykonywanej przy użyciu nowoczesnej, wielkoprzemysłowej technologii; złotnikiem jest zarówno rzemieślnik bezdusznie zegujący gesztelką na fajnaglu ażurową obrączkę według wzoru z katalogu wzornika odziedziczonego wraz z warsztatem po dziadku, jak i wysoko wykwalifikowany technik, absolwent dobrego college’u technicznego, obsługujący obrabiarkę do złota sterowaną komputerowo. Zainteresowanym tematem różnych podejść do spraw złotnictwa i dzieła złotniczego gorąco polecam po raz kolejny fundamentalną i klasyczną dziś książkę Oppiego Untrachta Jewelry concepts and technology (Doubleday, USA, 1982), zwaną w wielu krajach „Biblią złotniczą”. Tam na stronach 8-13 autor omawia różne rodzaje biżuterii oraz różne sposoby uprawiania zawodu złotnika – od sztuki awangardowej do klasycznej „jubilerszczyzny” oraz produkcji przemysłowej włącznie. Tematy te przedstawione są też w formie wykresów czy grafik ukazujących zależności pomiędzy tymi jakże od siebie różnymi podopiecznymi świętego Eligiusza – patrona złotnictwa, i wytworami ich działalności. Grafiki te zostały nazwane przez autora „Mandalą biżuterii” oraz – w wolnym tłumaczeniu – „Walnym Zjazdem Wielkiej Rodziny Złotniczej”.

W świetle powyższego można przyjąć, że niejako obaj mamy rację, w zależności od sposobu, w jaki rozumiemy pojęcie miejsca, gdzie można uczyć się złotnictwa artystycznego – bo rozumiejąc rzecz klasycznie, model trzech równoległych linii edukacyjnych jest modelem obowiązującym w bardzo wielu szkołach na świecie, ale patrząc inaczej – w każdym centrum szkolenia artystycznego motywowany student, spotkawszy światłego profesora, może swobodnie rozwijać swą twórczą indywidualność, nawet jeżeli program szkoły czy wyposażenie w pomoce naukowe i sprzęt nie jest specjalistycznie ukierunkowany.

Aby nie zaciemniać toku powyższych wywodów, dopiero na zakończenie załączam inkryminowany ustęp z mego tekstu o grupie UFO w oryginalnej, pierwotnej formie, tak jak zachowałem go na twardych dyskach swych komputerów i jak przedstawiłem go wydawcy. Czynię to w celu uniknięcia ewentualnego posądzenia o ignorancję ze strony osób nie znających mnie bliżej.

„Na początku lat siedemdziesiątych w dalszym ciągu nie tylko nie istniała w Polsce możliwość studiowania złotnictwa jako dziedziny sztuki (jeśli nie liczyć prób uczenia Mamerta Celmińskiego na forum OW ZPAP, działalności prof. Leny Kowalewicz-Wegner w Łodzi, prób Jadwigi i Jerzego Zaremskich, potem Jerzego Szkrabko w Warszawie, może jeszcze kilku innych pionierów wprowadzenia – choćby „tylnymi drzwiami” – złotnictwa do polskich wyższych uczelni artystycznych) – ale nie było choćby jednego nawet poprawnego polskojęzycznego podręcznika złotniczego…”

Jacek A. Rochacki
Tags:

Related Article

No Related Article